
Mateusz Syrek z Rzeszowa jest teraz w Indonezji, przejechał na rowerze tysiące kilometrów i… dotarł do tego wyspiarskiego kraju, mimo trudności w podróży związanych z koronawirusem. A on pokrzyżował jego plany. Mateusz specjalnie dla Czytelników portalu Moja-Indonezja.pl udzielił wywiadu będąc tam, na miejscu. Przeżywając każdy dzień w kraju, który odkrywa każdego dnia. Prosto z Indonezji specjalnie dla Was! Zapraszamy do przeczytania wywiadu!

Mateusz, skąd się wziął pomysł na taką podróż rowerem?
Pracowałem ostanie 5 lat w City w Londynie dla Thomas Cook, pierwszej i największej firmy turystycznej na świecie jako grafik tworząc reklamy statyczne dla ich czasopism lub wideo dla ich sieci sklepów. Jednym z klientów była słynna marka Wonderfull Indonesia.
Karmiłem swój umysł contentem który kreowałem i stało się. Jako Polak mógłbym ponarzekać że wypaliłem się nie widząc sensu generowania dodatkowych przychodów. Brytyjczyk powiedziałby po prostu że czas na nowe wyzwanie którym jest wysiłek fizyczny i czytanie dwóch książek tygodniowo czego nie ma się zazwyczaj siły robić pracując zawodowo.
Początkowo miałem zamiar jechać autostopem i żeby zebrać fundusze stworzyłem video/animacje dla platformy crowdfundingowej.

Jednak mieliśmy spotkanie firmowe na Majorce a ja przyleciałem tam wcześniej, żeby pobyć i wynająłem samochód objeżdżając wyspę jednocześnie spostrzegając że nikogo nie spotkałem siedząc za szybą.
Rower daje głębsze możliwości eksploracji i większą satysfakcje z pokonywania kilometrów. Na zachodzie Europy modne staje się jest wędrowanie pieszo po świecie.

Jesteś z Rzeszowa, czy czujesz wsparcie mieszkańców tego miasta podczas Twojej niezwykłej wyprawy?
Rzeczywiście urodziłem się w Rzeszowie, studiowałem w Krakowie i pracowałem w Warszawie. Ale jak ktoś się mnie pyta w trasie skąd jestem to odpowiadam że z Londynu bo tam spędziłem ostatnie 12 lat i wspomnienia są najświeższe.
Jeśli chodzi o wsparcie mojego rodzinnego miasta to TVP Rzeszów wyemitowała o mnie reportaże w wiadomościach.

Dotarłeś do Indonezji już jakiś czas temu, jakie były Twoje pierwsze wrażenia w tym kraju?
Moje pierwsze zetknięcie z Indonezją było w ich Ambasadzie w Malezji gdzie zacząłem się awanturować o detale przyznawania wizy. Wiedziałem że zaraz coś się wydarzy i dostrzegłem zmierzających w moim kierunku ochroniarzy. Już widziałem oczami wyobraźni jak mnie łatwo unieszkodliwiają stosując tutejsze sztuki walki. Tymczasem oni ukłonoli się do pasa I złożyli ręce jak do modlitwy.
Pierwsze wrażenie to widok odwróconej Polskiej flagi na promie z Malezji (Melaka) do Dumai (Sumatra/Indonezja). Poczułem się jakbym po długiej podróży przez Azję wrócił do Polski. Następnym wrażeniem był strach z powodu braku środków do życia bo bank zablokował mi kartę uznając że Sumatra południowa gdzie próbuje wypłacić środki to miejsce podejrzane bo inne niż Bali, Lombok czy Dżakarta.

Na szczęście w pierwszy dzień zaproszono mnie na wesele gdzie mój organizm pochłaniał kalorie i niedobór wody który uzupełniłem podanym sokiem o dziwnym smaku. Nieświadomość że to lekkie wino palmowe wpłynęła następnie negatywnie na ilość przejechanych kilometrów bo trajektoria moich kół zmieniała się nieprzewidywalnie.

Co jest według Ciebie największą różnicą pomiędzy życiem w Polsce a życiem w Indonezji? Jesteś tam już przecież ponad rok…
Wszystko jest inne, nie znajduje żadnych podobieństw. Tutaj większość owoców jest taka że o ich istnieniu nawet nie wiedziałem nawet z perspektywy Wielkiej Brytanii a nie tylko Polski.
Relacje międzyludzkie są inne choćby z powodu wpływu Islamu. Jeśli dziewczyna odwiedza chłopaka i zostanie u niego po zmroku to rodzina oczekuje się że zostaną małżeństwem. Sąsiedzi też powiadamiają szefa wsi który natychmiast wizytuje podejrzany dom w którym mogło dojść do ewentualnych uchybień moralnych.
Indonezyjczycy błędnie postrzegają Europejczyków jako ludzi relatywnie bogatych z powodu różnic wynagrodzenia które tutaj wynosi około 400 zł. Nie zdają sobie sprawy że szybciej mogą osiągnąć wymarzone minimum egzystencjalne w postaci własnego małego domu który można wybudować już za 10 tys zł.

Nie słyszałem tutaj nigdy podniesionego głosu. Ci ludzie wydają się dużo szczęśliwsi jakby wystarczał im piękno natury i brak konieczności zdobywania najnowszych gadżetów które rzekomo miałyby przynieść spełnienie. Może religia daje im taką wolność i pogodę ducha a może specyficzny klimat bez pochmurnego niebia? Nie wiem.

Koronawirus bardzo utrudnił życie na całym świecie, w Indonezji także. Jak obecnie wygląda sytuacja związana z COVID-19 w miejscu, w którym obecnie przebywasz?
Mnie wirus zaskoczył na Jawie. Wcześniej byłem gwiazdą, każdy chciał zrobić zdjęcie z turystą rowerowym ale błyskawicznie stałem się „persona non grata” i zaczęto traktować jak trędowatego. Zauważenie przez patrol Policji skutkowało przymusowym zawiezieniem do szpitala i badaniem. Po serii takich łapanek poddałem się i postanowiłem przeczekać niepewny czas w Yogyakarcie.
Przebywam od 4 dni na flagowym Bali (wcześniej Sumatra i Jawa) a to wyspa mająca przychody prawie wyłącznie z turustyki, jedynej dobrze prosperującej gałęzi lokalnej gospodarki. Napotkani ludzie często mówią „Jobless”.
Na mnie wirus ma wpływ pozytywny bo dłużej utknąłem w tym najpiękniejszym na świecie kraju. Używając słowa najpiękniejszy mówię nawet nie moją opinię ale powtarzam relację ludzi którzy wszędzie byli. Dodatkowo śpię teraz w willi wartej 8 mln złotych za darmo bo spotkałem właściciela a on nie ma klientów.
Co zaskoczyło Cię pozytywnie, a co negatywnie?
Zaskoczyło że jadąc polną drogą na Sumatrze ostrzegano mnie przed lwami.
Zaskoczyło mnie że często nie muszę płacić w restauracji za obiad czy kawę jako turysta rowerowy.
Zaskoczyło mnie że nawet prości ludzie są poliglotami bo na Jawie mówią po jawajsku i indonezyjsku.
Zaskoczyło mnie jak łatwo można przedłużyć wizę / mieć tzw. sponsora czyli po prostu kogoś z indonezyjskim ID. Iżyć tutaj w nieskończoność.
Tudno wyszukiwać mi na siłę negatywy po 1.5 roku mieszkania w tym kraju. Może… jakby kobiety nie chodziły w hidżabie to byłoby by widać kim są a przez strój są takimi anonimowymi postaciami.

Yogyakarta to wyjątkowe miasto na mapie Indonezji, wiele osób przyjeżdża tam studiować. Co urzekło Cię w tym mieście?
Rzeczywiście mieszkałem tam pół roku I pół roku pod Yogyakartą obok wulkanu Marapi. Traktuję to już jako moje miasto, mam swoje sklepy I ulubione ulice. Yogyakarta to taki Kraków z klimatem w opozycji do Jakarty czyli postkomunistucznego molocha Warszawy, miasta bez duszy.
Wiem że studiowanie np. sztuki czy grafiki jest o tyle łatwe że dostaje się od Państwa co miesiąc stypendium o równowartości tutejszej średniej pensji czyli 500 zł.

Opowiedz jakąś przygodę, która spotkała Cię w Indonezji…
Jako turysta długodystansowy a więc budżetowy staram się nie wydawać pieniędzy na zakwaterowanie. To sprawia że codziennie gdy zbliża się zachód słońca przemieniam się w osobą kreatywną. Często zdarzało mi się spać na posterunku policji jako miejscu bezpiecznym, z działającym prysznicem czy szubkim wifi. Pewnego razu zaproponowano mi wolny pokój jakim była więzienna cela policyjna. Zgodziłem się.
Co jest najtrudniejsze dla Ciebie podczas pobytu w tym kraju?

Irytujący jest brak znajomości absolutnych podstaw języka angielskiego i konieczność używania google translatora. Gdy mieszkałem w Yogyakarcie to jeździłem na Pravirotaman czyli ulicę z barami dla turystów żeby znaleźć jakichś holenderskich (Indonezja to dawna holenderska kolonia) expatów w celu płynnej komunikacji.
Podróżujesz rowerem. Były z tym jakieś problemu w Indonezji?
Indonezja (w zależności od wyspy) jest pagórkowata więc raczej nie dla początkującego rowerzysty. W całej Azji więc nie tylko Indonezji rowery tzw. Single speed były podstawowym środkiem komunikacji jeszcze 20 lat temu dzięki czemu czuje się bezpieczniej bo w każdej wsi żyje mechanik który ma wiedzę i narzędzia np. do centrowania koła co robi się samemu bardzo trudno. Do dzisiaj zachowały się słynne „holenderki” czyli rowery zostawione przez kolonizatorów i przemykają z niezatraconą klasą ulicami Yogyakarty lub są używane do transportu skoszonej trawy dla zwierząt domowych.
Plany na przyszłość? Które miejsca chciałbyś jeszcze odwiedzić w Indonezji?

Jadę do Kalimantan / Borneo czyli wyspę wielkości Polski na której jest tylko jedna droga asfaltowa wzdłuż brzegu. W innym wypadku ludzie przemieszczają się rzekami bo tej słabie zaludnionej dziewiczej wyspie.
Potem Sulawesi i Nusa Tennggara z pominięciem Papui gdzie strzela się z łuku np. chińskich robotników budujących drogi.
Czy jest coś, co chciałbyś przekazać Czytelnikom portalu Moja-Indonezja.pl?

Zakładam że większość czytelników jest tylko fanami tego kraju a nie expatami czy cyfrowymi nomadami.
Chcę przekazać że można tu tanio i wspaniale żyć za drobne pieniądze otoczony cudowną naturą i ciepłym klimatem.
Bardzo łatwo i tanio wynajmuje się tu mieszkanie np.
jednopokojowe w mieście za 100 zł miesìęcznie lub dom poza miastem za tą samą kwotę. Przykłady ofert znajdziemy na Facebook Marketplace.
Życzymy powodzenia i trzymamy kciuki za ciąg dalszy Twojej wyprawy!
Subskrybujcie mój kanał:
Youtube.com/c/4latanarowerze
Zdjęcia: https://www.facebook.com/mateusz.syrek
Zapraszamy także do przeczytania pozostałych wywiadów na naszym portalu! -> kliknij tutaj